STANISŁAW KOCHANEK
KARYKATURA czyli PRZESADA PODOBIEŃSTWA



Słownik terminologiczny Sztuk Pięknych wydany w latach 1951-1976 pod redakcją Stefana Kozakiewicza definiuje karykaturę jako: "przesadne, ośmieszające uwypuklenie i wyolbrzymienie charakterystycznych cech postaci, przedmiotów, grup społecznych lub wydarzeń..."
Według Stanisława Kochanka dobra karykatura musi uwypuklać i wyolbrzymiać jakiś charakterystyczny szczegół twarzy człowieka, szczegół który jednocześnie pokazuje dominującą cechę charakteru karykaturowanej osoby. Karykatura portretowa, którą przede wszystkim uprawiał Stanisław Kochanek, charakteryzuje się tak zwaną "przesadą podobieństwa",którą artysta tłumaczył tym, że eksponowane indywidualne cechy wyglądu i charakteru odnajdowały jednoznaczne podobieństwa do rysowanej osoby dla całej masy odbiorców. Karykatura portretowa może prowadzić do zminimalizowania ilości kresek artysty, ale tylko do tego stopnia, aby wyżej wymieniona przesada podobieństwa była zachowana. Zdarza się, że niektórzy twórcy idą na zbyt duże uproszczenia rysunku do tego stopnia, że rysunek ten traci podobieństwo do portretowanej osoby i wtedy nie jest to karykatura ani portret. Krośnieński artysta już w 1925 roku wydał album karykatur pod tytułem "NASZA BUDA". Było to w Szkole Przemysłu Artystycznego w Krakowie, kiedy tam zauważono talent do karykaturowania młodego wówczas adepta sztuki i ówczesny dyrektor szkoły Jan Raszka- znany rzeżbiarz- nakazał Stanisławowi Kochankowi opublikowanie karykatur profesorów szkoły.Udostępnił Kochankowi w tym celu pracownię litograficzną.Albumy w ilości kilkaset sztuk rozeszły się niezwykle szybko. Po wojnie, kiedy artysta osiadł na stałe w Krośnie, powstało mnóstwo kapitalnych karykatur. Można rzec, że kogo ominęła ta przyjemność, po prostu w mieście nie zaistniał. Byli to koledzy artyści, tuzy urzędowe, inteligencja, a nawet ksiądz proboszcz, którego artysta przedstawił wyjątkowo złośliwie, siedzącego w puszce konserwowej, i podpisał" Konserwator zabytków". Chodziło o to, że ksiądz zanadto -jak na księdza- dbał o dobra doczesne, a mało interesowal się podniszczoną świątynią z walącą sie zabytkową dzwonicą.Karykatura krażyła po mieście, aż wreszcie dotarła do wysokich progów Kurii Biskupiej. Biskup ujrzawszy ją wpadł w wesołość,która wszakże nie skończyła się dobrze dla proboszcza, który został odwołany ze swojego stanowiska. Tak oto Stanisław Kochanek "targnął się na fiolety" i mimowolnie zaingerował w sprawy personalne kleru, nie zdając sobie sprawy jak wielka jest potęga jego rysunku.










[Strona główna]  [1]   [2]  [3]  [4]  [5]  [6]  [7]  [8]  [9]   [10]  [11]